Menu główne:
Wycieczka do Kłodzka i Karpacza została zorganizowana w oparciu o Rządowy Program Wyrównywania Szans Edukacyjnych Dzieci i Młodzieży w 2008r. Program poznawczo-turystyczny " nie słyszę ale zobaczę i przeżyję to sam" realizowany przez Uczniowski Klub Sportowy Niedźwiadek. Dużym zaangażowaniem w pozyskaniu środków na ten cel wykazały się panie: mgr Grażyna Matusewicz i mgr Iza Społowicz.
W środę 5 listopada o godzinie 4.15 rano 40 osobowa grupa młodzieży ze szkół ponadgimnazjalnych wraz z opiekunami: mgr Grażyną Matusewicz, mgr Wandą Bryś-naszym tłumaczem, mgr Beatą Jaworską, mgr Iwoną Olejarz, mgr Krzysztofem Moryczem, mgr Tomaszem Wołczykiem oraz kierownikiem wycieczki mgr Małgorzatą Bryś wyruszyła
w daleką drogę do kopalni złota w Kłodzku. Uczestnicy dosypiali w autokarze ale kierowca był czujny całą drogę. W trakcie podróży oglądaliśmy filmy. Wyjątkową "atrakcją" były częste kontrole Inspekcji Ruchu Drogowego oraz Służby Celnej. Za oknami rozciągała się piękna złota jesień. Po 11 godzinach dotarliśmy na miejsce.
W kopalni Złoty Stok zwiedziliśmy podziemną trasę turystyczną z miła panią przewodnik, która w ciekawy sposób opowiadała o historii kopalni ( przez 700 lat wydobyto 16 ton czystego złota), złocie, niewolniczej pracy górników, poszukiwaniu eliksiru młodości
i arszeniku. Na głębokości 23 metrów pod ziemią podziwialiśmy podziemny wodospad.
Z kopalni wyjechaliśmy podziemną kolejką. W sklepiku kupiliśmy złoto(!) i … arszenik(!!!).
Pełni wrażeń pojechaliśmy do Zieleńca na nocleg. Czekała tam na nas obiadokolacja. Po śniadaniu dotarliśmy do Kłodzka, gdzie wyszliśmy na Twierdzę Kłodzką. Bastiony twierdzy, podziemne labirynty, kazamaty - to ciekawe fortyfikacyjnie zabytki. W drodze powrotnej podziwialiśmy ciekawą ale bardzo krętą trasę wiodącą na błędne skały.
Zjedliśmy obiad, spakowaliśmy rzeczy i pojechaliśmy zwiedzać następną kopalnię -Nowa Ruda. Grupa została podzielona. Jedną oprowadzał pan a drugą pani przewodnik - bardzo sympatyczni młodzi ludzie. Każdy musiał nałożyć na głowę hełm i wziąć latarkę. Nic nie zapowiadało tego co tam przeżyjemy…Po krótkich, rzeczowych i niezwykle ciekawych informacjach o historii kopalni, niewolniczej pracy dzieci - nasze opiekunki zaczęły głośno krzyczeć i uciekać w stronę przewodnika. Ich przestrach udzielił się większości uczestników. Po skierowaniu świateł latarek w stronę, z której uciekły panie zobaczyliśmy…potwora- ducha kopalni!! !Potem jeszcze kilkakrotnie go spotykaliśmy i zawsze udało mu się kogoś nastraszyć( tylko 2 chłopaków zachowywało się jakby go wcale nie widzieli). Po wyjeździe kolejką na powierzchnię zrobiliśmy sobie pamiątkowe zdjęcie z duchem i przewodnikiem. Pełni wrażeń pojechaliśmy do Ośrodka Wypoczynkowego w Karpaczu na nocleg.
Rano wyjechaliśmy zwiedzać Zamek Książ, który swoim bogactwem, obrazami, barokową oraz gotycką architekturą, pięknymi tarasami, ogrodami, parkiem - nas zachwycił.
Po sutym obiedzie poszliśmy spalać kalorie na sztucznym lodowisku. Niektórzy pierwszy raz mieli łyżwy na nogach, ale radzili sobie wspaniale( tylko następnego dnia mieli problemy z chodzeniem). Było to przeżycie wymagające przełamania swoich obaw
i lęków. Niekwestionowanym królem lodu okazał się Marcin Pasieka.
W sobotę rano pojechaliśmy do Sztolni Kowary - przeszliśmy podziemną trasą turystyczną, zapoznaliśmy się z pracą górników, technikami wydobywczymi, zbiorami minerałów i szlachetnych kamieni.
Reszta dnia upłynęła nam na "poznawaniu" życia kowbojskiego. Doświadczyć mogliśmy tego w "Western City". Każdy mógł spróbować swoich sił w różnych konkurencjach: rzut nożem, rzut włócznią, strzelanie z łuku, wchodzenie na "pal męczarni" oraz uczestniczyć w pokazach tj. "Napad na bank", Pojedynek kowbojów" , " Taniec indiański". Na zakończenie pobytu w kowbojskim miasteczku zjedliśmy pyszna kiełbasę z grilla.
Potem zwiedziliśmy prześliczny średniowieczny, drewniany kościółek Wang z XII wieku, przeniesiony z Norwegii w Karkonosze w 1844 roku. Potem znowu szaleństwa na łyżwach. Wyczerpani ale szczęśliwi poszliśmy spać.
Rano pożegnaliśmy właściciela hotelu i jego ogromnego psa Bethowena
i wyruszyliśmy w drogę powrotną. Oczarowani Zamkiem w Książu pojechaliśmy do Pszczyny i …trudno wyrazić słowami nasz zachwyt nad przecudnymi zbiorami, wystrojem, atmosferą zamku. To co zobaczyliśmy na zawsze zostanie w naszej pamięci…
Żal było wyjeżdżać ale co dobre szybko się kończy.
W drodze powrotnej zjedliśmy obiad i po kilkunastogodzinnej jeździe wróciliśmy do Przemyśla.